To drugi rok z rzędu, kiedy odpuszczamy inauguracyjny wyjazd na Puchar Świata do Soelden. Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że gospodarze ośrodka podczas przygotowań do najważniejszego wydarzenia rozpoczynającego cykl FIS Alpine Ski World Cup skupiają się przede wszystkim na przygotowaniu trasy Rettenbach. Przez to jakość pozostałych stoków mocno cierpi. Zapewne nie przeszkadzało by to tak bardzo, gdyby nie towarzyszący brak śniegu, wysokie temperatury i niekorzystne warunki atmosferyczne, które w tym okresie kolejny rok z rzędu płatają figla organizatorom.
Nasza historia z Pucharem Świata w Soelden:
2014 – na dwa dni przed Pucharem Świata spadło 70 cm świeżego śniegu, wówczas organizatorzy musieli odśnieżać trasę i usuwać jego nadmiar ratrakami (ośrodek był zamknięty przez 2 dni) . Z zaplanowanych 6 dni jeździliśmy 4.
2015 – śniegu było mniej niż w ubiegłym roku, lecz warunki były korzystne, pogoda bardzo dobra, temperatury ujemne. Z zaplanowanych 4 dni jeździliśmy 4.
2016 – kolejny rok z mniejszą ilością śniegu, lecz dobrymi warunkami, pogoda dobra, temperatury około 0 stopni. Z zaplanowanych 4 dni jeździliśmy 4.
2017 – w tym roku znów można było zaobserwować coraz mniejszą ilość pokrywy śnieżnej, w pierwszych dniach pogoda bardzo dobra, lecz zdecydowanie wyższe temperatury oraz bardzo silny wiatr. Z jego powodu odwołano zawody męskiego Pucharu Świata, a damski start obniżono. Z zaplanowanych 4 dni jeździliśmy 3.
2018 – po analizie prognozy oraz ilości śniegu wyjazd został odwołany. Nie odbyły się również zawody męskiego Pucharu Świata.
Zwróćmy uwagę na to jak wygląda trasa Pucharu Świata w Soelden. Z roku na rok stromizna Rettnebachu jest coraz większa, a co za tym idzie trudniejsza niż do tej pory. Główną przyczyną jest mała ilość pokrywy lodowca i odsłaniające się skały pod jej powierzchnią. Takie ukształtowanie terenu wymaga od zawodników i zawodniczek odwagi, bezbłędnej techniki i przekonania do własnych umiejętności. To trochę tak jakbyście stanęli nad przepaścią, a ktoś kazał Wam po niej zbiegać. Czy w narciarstwie alpejskim na prawdę o to właśnie chodzi? Czy musimy oglądać na stokach gladiatorów i gladiatorki, którzy są maszynami i niczego się nie boją? Oglądaliśmy już Mistrzostwa Świata w Val d’Isere gdzie trasa rozgrywanych zawodów została wytyczona w miejscu, w którym nigdy nie istniała. Do dzisiaj krążą też legendy o tym jak podstawowym wyposażeniem trenerów podczas oglądania był czekan i raki. To właśnie wtedy Ted Ligety nie utrzymając się na ostrych jak brzytwa krawędziach nart przejechał 400 m na boku zanim zatrzymał się na wypłaszczeniu.
Kolejny temat dotyczący Soelden to, oprócz wiatru, bardzo dynamiczna zmienność warunków atmosferycznych. Nawet kilka numerów różnicy między zawodnikami może mieć kolosalny wpływ na rywalizację. Nie tyle w pierwszym przejeździe, gdzie trasa jest zacieniona i zmrożona, przez co nawet z 60 numerem można dostać się do pierwszej 30-stki, ile w drugim czas startu ma bardzo duże znaczenie. Dotyczy to przede wszystkim dolnego odcinka dojazdowego przed metą. Około ostatnich 15 bramek. Tam, słońce operuje już od dłuższego czasu, a od godziny 13.00 z przejazdu na przejazd śnieg zaczyna się poprostu roztapiać. To daje różnicę na poziomie nawet 0,5-1,5 sekundy. Dlatego większość serwismanów w przypadku przygotowywania nart na Puchar Świata w Soelden skupia się na końcowym odcinku, gdzie różnicę potrafią być olbrzymie. Team od sprzętu wie doskonale, że długie i płaskie, a w szczególności nasłonecznione fragmenty są najbardziej kluczowe pod względem doboru smarów. O ile trudno tam wygrać, o tyle łatwo przegrać.
Podczas dzisiejszej rywalizacji wyraźnie było widać jak trudna jest ta trasa. Przerosła umiejętności większości zawodniczek. Mimo to u kilku alpejek można było zauważyć pracę włożoną w przygotowania do sezonu:
3. Tessa Worley (FRA)- jak zwykle konsekwenta w swoich przejazdach. W pierwszym troszeczkę zbyt ostrożna, w drugim starała się jechać czysto i dynamicznie. W naszej opinii jedna z ładniej technicznie jeżdżących zawodniczek.
2. Mikaela Shiffrin (USA)- przegrana, przede wszystkim drugiego przejazdu. W pierwszym jechała bardzo konsekwetnie, trzymając dobrą, ciasną linię. Można było zauważyć szersze stanie na nartach i bardzo krótki charakterystyczny docisk na zewnętrzną nartę.
1. Alice Robinson (NZL)- zdecydowana zwyciężczyni i wielka niespodzianka. Swoim stylem popisała się w pierwszym przejeździe. W drugim widać było, że ma apetyt tylko na zwycięstwo. Miło było patrzeć na atakującą jazdę, lecz nie obyło się bez błędów. Dynamika, szybkie zakończenie łuków, ciasny tor, dalekie odesłanie nart w skręcie to znaki rozpoznawcze tej młodziutkiej (17 letniej) Nowozelandki, która znajduje się pod opieką byłych trenerów Lindsey Vonn czy Julii Mancuso w Lindsey Vonn Foundation. To jej pierwszy, lecz na pewno nie ostatni sukces w tym sezonie. Warto przyjrzeć się jej startom w super G.
Pozostałe zawodniczki wyraźnie walczyły z trudną trasą. Obserwując takie zmagania można dojść do wniosku, że Paniom brakuje umiejętności, lecz tak w rzeczywistości nie jest. Wystarczyłoby jedynie dostosować kalendarz startów do panujących warunków i zmian klimatu. Narciarstwo jesienią przypomina to wiosenne, natomiast wiosną śnieg utrzymuje się zdecydowanie dłużej niż we wcześniejszych latach. Czy w takim przypadku potrzebne jest zmaganie się z przyrodą i warunkami już pod koniec października? Czy nie prościej byłoby skorygować datę inauguracji Pucharu Świata? Zobaczymy czy jutro po kilku sezonach uda się rozegrać zawody meżczyzn bez żadnych niespodzianek.
Niestety największą przegraną dzisiejszego giganta oprócz FIS, jak i organizatorów jest Bernadette Schild, która w tych trudnych warunkach zerwała więzadła krzyżowe.